A wszystko zaczęło się od... krzyży

2017-05-17 09:35:28

Piekarski filmowiec i dokumentalista Marcin Strzelecki obchodzi już dziesięciolecie swojej działalności w naszym mieście. Przez ten czas udokumentował wiele wydarzeń, a na taśmach zachował kadry z miejsc, których dziś już nie ma. Warto podkreślić, że jego karierę filmowca śledziło wielu naszych dziennikarzy, a przecież wszystko zaczęło się od... krzyży. Przydrożnych. - Tak naprawdę wszystko zaczęło się od poznawania miasta. Z racji tego, że wprowadzając się tutaj nie znałem nikogo, to postanowiłem poznać tak Piekary jak i mieszkańców, wychodząc z aparatem i dokumentując przydrożne krzyże, które przecież zawierają historię tego miasta - opowiada Strzelecki. Jego dokumentacja, a było to w 2007 roku, wywołała spore zamieszanie w mieście. Urzędnicy z magistratu również w tym czasie zliczali te przydrożne, religijne symbole . Było to potrzebne do Planu Rozwoju Lokalnego i wyszło im, że jest ich około 30. Marcin Strzelecki naliczył ich o dziesięć więcej. To jednak był dopiero początek tego, co nastąpiło później. - Krzysztof Turzański (obecny wiceprezydent Piekar - przyp.red.) namówił mnie wtedy, abym zaczął filmować te wszystkie historie, jakie poznawałem po drodze. Wziąłem więc kamerę, którą kupiłem by filmować swojego narodzonego wtedy syna i rozpocząłem filmowanie pod nazwą Piekarska TV - wspomina. Niedługo potem wraz z kilkoma zapaleńcami Marcin Strzelecki założył stowarzyszenie Piekarska Amatorska Grupa Filmowa - w skrócie PAGFilm. - Kręciliśmy wtedy filmy o Piekarach. O wydarzeniach bieżących, ale realizowaliśmy też materiały historyczne. To wtedy nakręciliśmy min. film o życiu Władysława Kotuchy, kopalni Andaluzja czy tramwaju „ósemce”. To dziś historyczne materiały - podkreśla. PAGFilm działał w naszym mieście trzy lata. Po zamknięciu stowarzyszenia przez pół roku... - Miałem ciszę - przyznaje. - A potem zacząłem filmować pod nazwą Twoja TV. Filmy były puszczane nawet w lokalnej kablówce - wspomina. Na tym nie koniec. Niedługo później Marcin Strzelecki założył już swój własny projekt WiFilms, pd marką którego kręci filmy do dziś. W zeszłym roku natomiast ruszył z głośnym projektem „Piekarskie beboki”, który realizuje z Kubą Müllerem oraz swoimi dziećmi. - Pokazujemy Piekary, jakich nie znamy. Z zupełnie innej strony, tej tajemniczej, a nawet mrocznej. Zwłaszcza, że Piekary są znane z kopca i bazyliki, a jest tu naprawdę wiele ciekawych i interesujących miejsc oraz historii - mówi Strzelecki. Miejsca i historie, co warte podkreślenia, które trudno jest odkrywać. Do odkrycia, jak przekonuje piekarski filmowiec, zostało dużo. Teraz „beboki” skończyły kręcić film „Demon Szarlej” i zabierają się za kolejne produkcje. My, jako redakcja, będziemy się im przyglądać. Zapewne przez co najmniej kolejnych dziesięć lat.

Jesteś na profilu p.szalankiewicz - stronie mieszkańca miasta . Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj