Brzeziny Śląskie, Dom Pomocy Społecznej. Mieszkają tu osoby przewlekle chore psychicznie. Mieszkają, a nie przebywają, bo to jest dom. Nikt nikogo do niczego nie zmusza, nikt nie każe iść do lekarza. - Czy mogę pytać, jak tutaj trafili? - mam wątpliwości. - Najlepiej zapytać, co skłoniło panią, czy pana do podjęcia takiej decyzji - radzi Urszula Orlińska, dyrektorka DPS-u.
W rytmie "La bamby"
Tak też robię. Nikt nie odmawia rozmowy. Wszyscy szczerzy, otwarci, serdeczni. Kobiety chwytają mnie za rękę i z uśmiechem mówią: dzień dobry. W palarni przy stoliku siedzą Rozalia Czerninoga i Krystyna Sadok. Są przyjaciółkami. Z głośnika słychać muzykę. Z okna widok na ogród. Pani Krysia w domu mieszka pięć lat. Nie ma dzieci, tylko adoptowane. Jedno mieszka w Londynie, drugie w Dąbrowie Górniczej, trzecie w Piekarach. Jest panną. - Całą rękę mi poparzył. Konkubin to był, wyprowadziłam się. Mam padaczkę, paraliż od małego, chora jestem.
Tu jest jej najlepiej. Nie chce mieszkać u rodzeństwa. Do brata jeździ tylko na święta.
W pokoju na piętrze wita nas Różyczka. - Serduszka, wiatraki robiłam. Zmęczyłam się! Teraz włączę telewizor.
To obok, w świetlicy, tak tętni życie. Z głośnika słychać "La bambę". Grupka przy stoliku układa puzzle, ktoś podryguje, ktoś uważnie ogląda zdjęcia. Urszula Hojka kołysze się w bujaku. Jest przejęta i trochę zawstydzona. - Ula to nasza była pokojowa - mówi dyrektorka. - O czym marzę? - pani Ula szuka wzrokiem swojej dyrektorki. - Ula? O czym mi mówiłaś? Chciałabyś mieszkać z mężem. Ula jest już na tyle świadoma, żeby podjąć decyzję o powrocie do domu. Bardzo się zmieniła ostatnio... Jest zadbana, włoski zafarbowała.
Chcę wyjść za Jerzego
Janina Ducka i Małgorzata Zimolzak są pokojowymi i pracownikami pierwszego kontaktu. Wszyscy wybierali sobie swojego opiekuna. Kobiety są do ich dyspozycji. Wychodzą na spacery, idą do lekarza. - Mają do nas pełne zaufanie, wszystko nam mówią, jak w rodzinie.
Dosiada się do nas pani Krysia, w rękach trzyma lalkę. Mówi, że nie ma żadnych marzeń. Znowu "zdradzają" pracownicy. - Dzisiaj nam opowiadałaś , że chciałabyś wyjść za mąż. - Za Jerzego - przytakuje kobieta. - A zaprosisz nas na wesele? - Jeszcze na wesele mam was prosić?! - pani Krysi zebrało się naraz na łzy.
Na stole leży otwarta kronika Domu Pomocy Społecznej. Ostatnie wydarzenie: 18 sierpnia igrzyska letnie i pożegnanie lata. I motto: "Musisz żyć dla innych, jeżeli chcesz żyć z pożytkiem dla siebie". Seneka Młodszy.
Staszek "Chuligan"
Magdalena Nowak z Rudy Śląskiej, terapeutka, pomaga lepić wiatrak Renacie Ręcz. Renata narysowała dzisiaj scenę w teatrze. - Nie udało mi się za bardzo! - dziewczyna kręci głową. Ma 25 lat. Śpiewa w zespole "To i owo". - Czasem występuję... podśpiewuję sobie Annę Jantar, zbieram kasety, nagrywam.
Dowiaduję się od Renaty, że wcześniej była w Częstochowie. Pomagała dzieciom niepełnosprawnym. Tutaj w Brzezinach jest już długo, nie wie, jak długo. Pochodzi z Gliwic. Na święta zostaje w domu w Brzezinach. - U nas w domu na święta nie ma warunków i w ogóle...
Przy drzwiach, pod ścianą siedzi w rzędzie zaciekawiona grupa. - A to pan Staszek "Chuligan"! - dyrektorka pokazuje wesołego mężczyznę w okularach. Pan Staszek na słowo "chuligan" wybucha śmiechem. To oczywiście tylko przezwisko.
- Pan Staszek wchodzi do autobusu i jedzie do rodziców, do Rybnika. A potem my dostajemy telefon: odbierzcie mnie, bo ja nie dojadę! - opowiada Orlińska.
"Turystką" jest też Krystyna Podleć. Najczęściej jeździ do Kamienia i do Katowic. - A to będzie w piątek, w gazecie? - dopytuje się, gdy wychodzimy ze świetlicy.
Oddałam do adopcji
Kaplica dzisiaj jest pusta. Msze święte odprawiane są w niedziele i święta. Codziennie z pobliskiego kościoła przychodzi ksiądz z Komunią Świętą. Na korytarzu spotykamy Irenę Jabłonkę. Nie daje spokoju pani dyrektor i usilnie zaprasza na kawę. - Po obiedzie przyjdę. - O której godzinie? - dopytuje kobieta. - To będziemy czekać. Będziemy dyskutować, pić kawę i palić fajkę pokoju.
Fajka pokoju to mentolowy papieros. Jabłonka skończyła politechnikę. - Panna z dzieckiem. Córka urodziła się 27 czerwca, 25 października oddałam ją do adopcji - mówi szybko kobieta. Podała jeszcze dokładną datę swoich urodzin i kilka innych szczegółów. Nie zdążyłam zapisać, nie chciałam prosić, żeby powtórzyła. - Nie żałuję, że tak zrobiłam - ciągnie. - Rodzina uboga, nikt nie mógł pomóc. Nie miałam z córką kontaktu, stale się o nią modlę.
Pokój dzienny na ostatnim piętrze. - Nie chcę być w Lublińcu, tu w domu chcę być! - pani Irena śmieje się głośno i bierze dyrektorkę na kolana.
Pani Janina na razie jest mistrzem w grze w grzybobranie. Na krześle na korytarzu uśmiecha się do nas pani Ula (w domu jest najwięcej Ul). - Cześć Ula! - dyrektorka głaszcze kobietę po twarzy. - Coś dzisiaj nabroiłaś? - Malowałam domek.
Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?