Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komentarz Roberta Siewiorka do bestialskiego ataku na 15-latka w Piekarach Śląskich

Robert Siewiorek, z-ca red. naczelnego
W biały dzień w środku miasta trzech zakapturzonych bydlaków okrutnie okaleczyło bezbronnego, niepełnosprawnego chłopca, który szedł do szkoły. Żyletką wycięli mu na twarzy kilka liter, prawdopodobnie odnoszących się do nazwy klubu - tego, któremu kibicują, albo tego, którego nienawidzą.

Blizny po tych inicjałach będzie nosił, niczym stygmat, do końca życia. Naznaczą one życie chłopaka, i tak już okrutnie doświadczonego kalectwem, dodatkowym cierpieniem. Bo od tej chwili pierwszą rzeczą, na jaką zwróci uwagę każdy, kto spojrzy mu w twarz, będą blizny.

Twarz każdego człowieka jest zewnętrznym znakiem jego godności. Dlatego wszelkie jej zniekształcenie jest szczególnie bolesne. Przecież poznanie drugiego człowieka, wyrobienie sobie przez nas o nim pierwszego sądu, zwykle zależy od wrażenia, które odnosimy patrząc mu w twarz. Czym trzeba być, by okaleczyć kogoś tak strasznie?

Potworem? Nie sądzę. Prześladowcy 15-letniego chłopca z Piekar Śląskich nie są pewnie bardziej okrutni niż połowa ich kumpli ze szkoły, fabryki, podwórka czy kibolskiego klubu. W ich życiu - założę się, że nudnym i jałowym - poza wypiciem paru strongów w parku, obejrzeniem meczu, poderwaniem jakiejś dziewuchy i strzeleniem kogoś w mordę na ulicy - za wiele pewnie się nie dzieje. Przyczyn nienawiści, którą kipią do świata, sami pewnie nie umieliby wyjaśnić choćby w trzech składnych zdaniach. Więc zło, które pozostawiają wszędzie tam, gdzie się pojawiają, jest banalne. Bez wyraźnej przyczyny, niesłużące precyzyjniej określonym celom. Jakieś takie samo z siebie wywleczone. Bylejakie. Ale przez to bardziej straszne.

Kibole wycięli na czole nastolatka z Piekar Śląskich napis HKS

Tym gorzej dla nas, ponieważ jesteśmy zakładnikami dziczy, która nie dlatego nie poluje na nas stadami w biały dzień, że dostrzega w nas ludzi, lecz dlatego, że się jeszcze trochę boi. Tej samej dziczy, która dwa lata temu zadźgała policjanta na przystanku tramwajowym w Warszawie, a przed paroma tygodniami pobiła ratowników idących na pomoc umierającej kobiecie. I tej, która dopiero co na stadionie w Bydgoszczy skopała kobietę. Powykrzywiane w samozadowoleniu gęby tej tłuszczy widać w każdym tramwaju, parku, na stadionie. Widząc te gęby, zwykle odwracamy wzrok. Czas przestać to robić.

Ta sprawa powinna być dla policji priorytetowa. Dopadnięcie tych trzech zbirów - bez względu na to, czy rozpłynęli się we mgle, czy pochowali w kanałach - winno być kwestią honoru dla każdego policjanta na Śląsku. Bo ta krzywda woła o pomstę do nieba, a o naszym człowieczeństwie świadczy także i to, czy potrafimy chronić bezbronnych.

Nie wiem, czy istnieje skuteczny sposób pokonania bandytów, których bydlęca nienawiść coraz szerszą falą wylewa się ze stadionów na ulice miast. Może jedynym dla nas ratunkiem jest danie każdemu z nich siekiery i spędzenie całej tej wściekłej gawiedzi do jakiegoś kamieniołomu, gdzie odziana w te swoje szaliki i dresy wymorduje się nawzajem do nogi? Jeśli to jedyny skuteczny sposób, jestem za. Dlatego, że cała kibolska hałastra w tym kraju nie jest warta cierpienia jednego 15-letniego chłopca, którego jedyną winą było to, że szedł ulicą do szkoły.

Prędzej czy później - za tydzień, dwa, albo choćby i miesiąc - musimy dowiedzieć się, kim są ci, którzy go okaleczyli. I chcemy zobaczyć ich twarze.


Czytaj także:
Piłkarscy eksperci i policja idą na wojnę z kibolami! [DEBATA DZ]
Kibole GIEKSY dotkliwie pobili kibica Ruchu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piekaryslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto