Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Piec z Piekar Śląskich opowiedział nam o wyprawie na Syberię

Agnieszka Strzelczyk
Michał Piec z Piekar Śl. niedawno wrócił z wyprawy na Syberię. Cyklista opowiedział nam o swoich przygodach, które przeżył wraz z grupą Niniwa team. Pisze A. Strzelczyk

Aż 75 dni w nieustannej podróży był Michał Piec z Piekar Śl. niedawno wrócił z wyprawy rowerowej na Syberię. Pokonał 8300 km, siedem stref czasowych, silne wiatry, upały i samego siebie.

Już po pierwszych dwóch tygodniach Michał miał kontuzję kolana, co bardzo skutecznie uniemożliwiało mu jazdę.
- Bałem się, że będę musiał wrócić do domu- mówi Michał. - Zacisnąłem jednak zęby i jechałem dalej - dodaje.

W trakcie wyprawy wielu uczestników doznało różnych kontuzji, ale jedna zapadła piekarzaninowi w pamięci najbardziej. - Jedna z cyklistek zjeżdżając z góry przy dużej prędkości straciła równowagę. Upadła na głowę i straciła przytomność na kilkanaście minut- wspomina Michał. - Na szczęście miała na głowie kask i przejeżdżał tamtędy lekarz- dodaje. Jak twierdzi Piec, to zdarzenie bardzo zbliżyło do siebie grupę.

Przed wyjazdem Michał mówił nam, że nie jest przyzwyczajony do podróżowania z tak liczną (24 osobową) grupą. Teraz okazało się, jak wiele jest plusów.

- Tak liczna grupa dodaje otuchy, kiedy opada się z sił- mówi. - To prawda, musiałem dostosować się do innych, ale mimo wszystko, to ogromna radość, bo każdego dnia działo się coś nowego- dodaje.

Piekarzanin podczas swoich wypraw śpi zazwyczaj w różnych dziwnych miejscach np. kontenerach, opuszczonych budynkach, czy dworcach. Tym razem musiał zabrać ze sobą namiot, w którym bardzo często spał. - Staraliśmy się szukać noclegów na parafiach, w szkołach i domach kultury - wylicza.

Żywienie się podczas tak wyczerpującej podróży nie należało do najłatwiejszych. - Zupki chińskie miały być tylko pożywieniem wykorzystywanym w nagłych przypadkach, a okazało się, że stały się dla nas podstawą- mówi z uśmiechem Michał.

Mężczyźni, których było grupie aż 17, bardzo często jedli makaron z keczupem i majonezem. - Taki posiłek nie należy do najwspanialszych, ale jest ciepły i tani- tłumaczy.

Cykliści zazwyczaj jedli to, co ma w sobie dużo kalorii, czyli np. chałwę i batony. Grupa przekonała się na własnej skórze, że nawet cykliści mogą bez problemu przejechać przez bramki na autostradzie w Białorusi.

- W Kazachstanie na autostradzie zatrzymała nas policja. Nie wiedzieli, co z nami zrobić, więc postanowili nas eskortować - opowiada Michał. - Po jakimś czasie policjantom zaczęło się nudzić, więc poganiali nas i puszczali przez megafon muzykę. My nie pozostawaliśmy dłużni i kolega, który miał przy rowerze radio włączył hit zespołu Weekend - uśmiecha się.

Za Smoleńskiem cyklistów policja zatrzymała na dłużej. - Tak naprawdę do dzisiaj nie wiemy, dlaczego tak się stało. Domyślamy się, że w Rosji nie mają sprecyzowanych przepisów dotyczących rowerzystów - mówi Michał.
Grupa została zatrzymana na trzy dni w miejscowości Kamionka. - Tam odbyła się biesiada. Zabito dla nas barana, dano chleb i trunki - wylicza. Cykliści musieli jednak nadrobić stracony czas, więc pokonywali codziennie ok. 200 km.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piekaryslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto