Magdalena B. od 7 lipca jest sprzedawczynią w sklepie z odzieżą używaną przy ulicy Wyszyńskiego w Szarleju. Oficjalnie pracuje od 9.30 do 18.00. W praktyce znacznie więcej godzin.
- Za marne pieniądze pracujemy więcej niż powinnyśmy. Niedawno po całym dniu przyjmowałyśmy w nocy towar. Wieszałyśmy nowe rzeczy aż do rana. I od razu otworzyłyśmy sklep. Skończyłam dopiero o 19.00. Po trzydziestu godzinach pracy, z czterema godzinami przerwy. Następnego dnia słyszałyśmy tylko, że nie mamy spać w sklepie, tylko pracować! Czy to jest normalne? - zastanawia się pani Magdalena.
"Przyjęcia towaru" wcześniej też nie były idealne. Zdarzyło się, że w niedzielę kobiety pracowały dwanaście godzin w sklepie, który zamknięto na klucz, żeby niczego nie ukradły. Pełnomocnik właściciela twierdzi, że przez większość czasu był z nimi przedstawiciel handlowy, który miał klucze, a drzwi są zamknięte dla ich bezpieczeństwa.
- Wszystko dzieje się zgodnie z przepisami kodeksu pracy i wcale nie jest tak, że nasi pracownicy pracują bez przerwy. Za każdą godzinę pracy normalnie płacimy, a za nadgodziny otrzymują wolne. Oczywiście zdarza się czasem, że trzeba pozostać dłużej w pracy, ale to zdarza się w każdej firmie. Poza tym, jeśli zachodzi taka konieczność, to później nasz pracownik odwozi sprzedawczynie do domu - tłumaczy Aleksander Słodkowski, pełnomocnik właściciela firmy.
Sprawę prawdopodobnie rozstrzygnie Państwowa Inspekcja Pracy. Jedna ze sprzedawczyń zgłosiła w PIP skargę.
Szokująca oferta pracy. Warunkiem uczestnictwo w saunie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?