Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Olimpia Piekary Śląskie zremisowała w Kaliszu z miejscowym MKS-em 32:32

Patryk Trybulec
Z uczuciem niedosytu ruszali w drogę powrotną z Kalisza piłkarze ręczni Olimpii Piekary Śląskie. Nasi szczypiorniści w swoim pierwszym w tym sezonie występie rozegranym na wyjeździe zremisowali z miejscowym MKS-em 32:32, choć na osiem minut przed końcem wygrywali już różnicą czterech bramek.

- Za łatwo oddaliśmy te punkty - kręcił głową szkoleniowiec piekarzan, Sławomir Szenkel. - Z perspektywy całego meczu trzeba jednak przyznać, że remis był sprawiedliwym rozstrzygnięciem - dodał trener Olimpii.

Szczególnie w pierwszej połowie gospodarze zasłużyli na punktową zdobycz w potyczce z Olimpią. Tą część spotkania podopieczni trenera Bruno Budrewicza wygrali 16:13. Spora w tym zasługa bramkarza, Błażeja Potockiego, który doskonale spisywał się miedzy słupkami. Również druga odsłona rozpoczęła się od celnych trafień kaliskich szczypiornistów.

Proste błędy popełniane przez gospodarzy sprawiły jednak, że od 42. minuty na prowadzenie wyszli zawodnicy Olimpii, którzy przejęli kontrole nad tym, co dzieje się na parkiecie. Przyjezdni skutecznie omijali środek obrony, dogodne sytuacje bezbłędnie wykorzystywał najlepszy strzelec ekipy z Piekar Śląskich , Mariusz Kempys, który ostatecznie zanotował na swoim koncie 14 goli.

Niestety na kilkanaście sekund przed końcem meczu MKS zdołał odrobić straty i przegrywał tylko jedną bramką. Trener Budrewicz postawił wszystko na jedną kartę i zdecydował się na wycofanie bramkarza.

- Zdecydowaliśmy się na dwóch kołowych i tutaj chłopacy dostali zielone światło na improwizację - relacjonował szkoleniowiec kaliszan. - W 2 minuty można odrobić sporo bramek. Uważam remis z przebiegu całego spotkania za zasłużony. Gdybyśmy nie popełnili tylu niewymuszonych błędów własnych, to wynik byłby kilkoma bramkami dla nas. Graliśmy jednak z mocnym, bardziej doświadczonym zespołem, który swoim spokojem i konsekwencją rozłożył nas w pewnym momencie na łopatki - komplementował Olimpię Budrewicz.

- Gospodarze bardzo ambitnie podeszli do sprawy, ale nie mogę powiedzieć, że my nie chcieliśmy wygrać. Prowadziliśmy 32:30, ale końcówka w naszym wykonaniu była niefrasobliwa. Brakowało skuteczności, a o stracie decydującej bramki zadecydował błąd bramkarza. Może o pewnych sprawach zaważyły trudy podróży? Dawano nie graliśmy też w tak dużej hali, dlatego cieszymy się z tego co mamy. To jest sport i równie dobrze mogliśmy ten mecz przegrać - uważa trener Szengel.

Teraz jego podopieczni zagrają kolejny mecz przed własną publicznością. Tym razem w sobotę o godz. 18 w gali Olimpii podejmą drużynę KPR Ostrovii Ostrów Wielkopolski.

- To drużyna, która przed sezonem stawiała sobie za cel zajęcie miejsca w pierwsze szóstce. Tymczasem przegrali dwa pierwsze mecze i z pewnością przyjadą do nas z nadzieją na wywalczenie dwóch punktów, ale my też zamierzamy grać o całą stawkę. Na pewno będziemy chcieli wykorzystać atut własnego parkietu - zapewnia szkoleniowiec naszych pierwszoligowców, którzy po dwóch kolejkach zajmują 4. miejsce w tabeli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piekaryslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto