Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska zremisowała w Łodzi z Ukrainą 1:1

Rafał Romaniuk
Dużo lepiej niż w spotkaniu sprzed miesiąca z Kamerunem nie było. Ale jednak lepiej. Reprezentacja Polski zagrała w sobotę wystarczająco dobrze, by zremisować z Ukrainą 1:1, poprawić nastroje, przełamać passę ponad 400 minut bez gola i choć na moment zgasić apetyty knujących, którzy czyhają na posadę trenera Franciszka Smudy.

Polacy powinni w Łodzi wygrać. Wygraliby wysoko, gdyby skuteczniejszy był Ireneusz Jeleń. Napastnik Auxerre miał cztery stuprocentowe sytuacje, wykorzystał jedną. W normalnych okolicznościach zasłużyłby na burę, ale trzeba się cieszyć, że umiał trafić choć raz - ta sztuka udała sie nam ostatnio w meczu z Bułgarią 3 marca na stadionie Polonii Warszawa.

Było widać, i przyznawali to po meczu nasi piłkarze, że nie wytrzymaliśmy końcówki spotkania w Łodzi. Kłóci się to z tym, o czym mówił trener Smuda. Po zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim stwierdził, że właśnie z przygotowania fizycznego jest najbardziej zadowolony. Faktycznie, sił nam nie brakowało, ale do 75. min. Potem zaczęły się problemy, co najlepiej ilustrował przykład Łukasza Piszczka. Obrońca Borussii Dortmund grał przyzwoicie, udowodnił, że defensywy z nim i Sebastianem Boenischem nie musimy się wstydzić w przeciwieństwie do tej z Maciejem Sadlokiem w składzie.

Piszczek w końcówce wyglądał jednak tak, jakby chciał rzucić biały ręcznik i jak najszybciej pójść pod prysznic. Dały o sobie znać braki z okresu przygotowawczego w Niemczech, podczas którego doznał kontuzji i nie trenował przez trzy tygodnie.

Do bramki wrócił Artur Boruc, szczuplejszy, bardziej skoncentrowany, ale w formie takiej, jak za najlepszych czasów. Klasę musiał pokazać tylko raz, ale to sytuacja dla bramkarza najtrudniejsza, gdy przez cały mecz pracy ma niewiele i wykazać powinien się w najważniejszym momencie. W 40. min odbił strzał Marco Devicia, a po chwili Polacy przeprowadzili efektowną kontrę, Błaszczykowski dograł do Jelenia i to Ukraińcy ustawili piłkę na środku boiska, choć mogło być odwrotnie.

Boruc był jednak wściekły. Mógł mieć pretensje do Michała Żewłakowa, który przysnął w ostatniej minucie i Ukraińcy wyrównali po strzale Jewhena Selezniowa.

- Nieprzyjemnie jest przegrywać, gdy traci się bramkę w ostatnich minutach. Przegrywać, bo choć graliśmy bardzo dobrze, wynik trzeba traktować jak porażkę. Czy przypominały mi się stare demony z meczów kadry? Nie miałem okazji, żeby o tym myśleć. Nasza gra napawa optymizmem i tylko to się liczy - stwierdził Boruc, o którym trener Smuda mówił, że wygląda jak model.

- Zawodu na razie nie będę zmieniał i na wybieg się nie wybieram - żartował rezerwowy bramkarz Fiorentiny.

W drugiej połowie graliśmy swobodnie, Polakom udało się kilka podań z pierwszej piłki. Wydawało się, że nawet jeśli nie uda się strzelić kolejnych goli, to wynik spokojnie utrzymamy, bo Ukraińcy sytuacji nie mieli wcale. Na dodatek to drużyna rozbita jeszcze bardziej niż nasza. Jurij Kałytwyncew od kilkunastu dni pracuje z kadrą samodzielnie.

Zgrupowanie kadry opuścił Tomasz Bandrowski, który naderwał wiązadła w stawie skokowym. Pozostali piłkarze są zdrowi, na drobny uraz narzeka Błaszczykowski, który trenował wczoraj indywidualnie.

Przed meczem kibice w Łodzi byli zaskoczeni niecodziennym widokiem. Prezes Grzegorz Lato rozdawał przed stadionem bilety. Widać, bał się o frekwencję, która i tak nie była imponująca.

Jurij Kałytwyncew, trener reprezentacji Ukrainy
Wynik nie jest zły, ale do jakości naszej gry można mieć sporo zastrzeżeń. Jeżeli chłopcy będą jednak grać tak, jak w drugiej połowie, to jestem spokojny. Dlaczego zdjąłem z boiska Andrija Szewczenkę? Zawsze grają najlepsi, bez względu na nazwisko na koszulce. Przestał grać tak, jak powinien. Myślami był już w domu. Słyszałem plotki, że nasi działacze rozmawiają ze Svenem Goranem Erikssonem. Strasznie się tym martwię. Jak usiadłem na ławce rezerwowych, to nie mogłem myśleć o niczym innym (śmiech).

Jakub Błaszczykowski
Mamy nauczkę, że mecz nie trwa 90 min, tylko 90 plus doliczony czas. Trzeba albo grać do końca, albo wykorzystać przynajmniej część stworzonych sytuacji.

Sebastian Boenisch
Jeśli jest coś, za co miałbym nienawidzić piłki nożnej, to właśnie za taką sytuację, która nas spotkała. Zagraliśmy dobrze i dostaliśmy bramkę w ostatniej minucie. Nie było problemów z komunikacją, znam wszystkie słowa po polsku przydatne, by porozumieć się na boisku. Jak oceniam swoją grę? Dobrze, podobnie jak całej drużyny.

Polska - Ukraina 1:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Ireneusz Jeleń (42), 1:1 Jewhen Sełezniow (90+2)
Sędzia Rawszan Irmatow (Uzbekistan)
Widzów 6.500

Polska BorucI - Piszczek, Żewłakow, Wojtkowiak, Boenisch - BłaszczykowskiI (83. Rybus), Peszko, Bandrowski (46. Matuszczyk), Iwański (63. Lewandowski), Murawski, Jeleń (85. Smolarek)
Ukraina Piatow - Fedeckij, Kaczeridi, Mychałyk, Romanczuk (84. Kożanow) - Gusiew (46. Kułakow), Alijew (52. Polewoj), Tymoszczuk, Krasnopiorow (64. Kudobjak) - Szewczenko (58. Selezniow), Devic (46. Woronin)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piekaryslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto