Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

SP9 KRT - sukces Klubu Krótkofalowców

KATARZYNA WOLNIK
Kiedyś raporty sporządzaliśmy ręcznie. Dziś mamy komputer, mówi Marian Urbańczyk.
Kiedyś raporty sporządzaliśmy ręcznie. Dziś mamy komputer, mówi Marian Urbańczyk.
W zeszłym tygodniku, z piątku na sobotę, o drugiej w nocy, piekarscy krótkofalowcy wystartowali w Międzynarodowych Zawodach "Holyland Contest". To jedne z wielu rozgrywanych co roku zawodów krótkofalowców.

W zeszłym tygodniku, z piątku na sobotę, o drugiej w nocy, piekarscy krótkofalowcy wystartowali w Międzynarodowych Zawodach "Holyland Contest". To jedne z wielu rozgrywanych co roku zawodów krótkofalowców. Operatorzy Eugeniusz Koszyk, Andrzej Pelczar, Marian Urbańczyk i Ginter Kupka siedzieli wtedy w Hotelu Miejskim, w pokoju nr 411.

Tutaj znajduje się radiostacja. Jeden nawiązywał łączność, drugi sporządzał dziennik zawodów. Tak przez 24 godziny. Był oczywiście czas na odpoczynek. Zwłaszcza że następnego dnia rano trzeba było wstać na Rezurekcję! Miłość do "fal krótkich" okazała się tak silna, że mimo protestów żon, operatorzy postanowili wystartować.

- Cała rodzina cierpi, gdy widzi, jak zakładam słuchawki na uszy - śmieje się Urbańczyk. - Dzieci zupełnie nie rozumieją tego hobby, ale wnuki już udało mi się "zarazić" moją pasją!
Córka Koszyka nie podziela zainteresowań ojca.

- Wiem tylko tyle, że od tego słuchania strasznie bolą uszy i głowa - mówi.

Wszyscy są jednak dumni z osiągnięć mężów i ojców. Niedawno piekarscy krótkofalowcy otrzymali nietypową przesyłkę z Izraela. Honorowy puchar i dyplom były nagrodą za zwycięstwo w zeszłorocznych zawodach "Holyland Contest". To największe do tej pory osiągnięcie piekarskiego klubu. W tegorocznej edycji zawodów radiostacja z Piekar Śląskich chce powtórzyć sukces.

- W tym roku nawiązaliśmy mniej łączności. Były słabe warunki propagacyjne na wyższych pasmach krótkofalowych - tłumaczy dość tajemniczo Urbańczyk.

Wyniki zeszłotygodniowej rywalizacji będą znane dopiero za rok. Tyle trwa sprawdzanie dzienników, które wysyłane są do organizatorów zawodów. Wygrywa ta stacja, która nawiąże największą ilość dwustronnych łączności telegraficznych i fonicznych z krótkofalowcami z Ziemi Świętej.

- Z ludźmi, z którymi nawiązujemy kontakt radiowy, rozmawiamy zwykle o sprawach technicznych, związanych z odbiornikami. Pozdrawiamy ich, składamy życzenia świąteczne. Można mówić właściwie o wszystkim, z wyjątkiem spraw politycznych, wojskowych i handlowych. Nie ma też czasu na towarzyskie pogaduszki. To jest rywalizacja sportowa. Liczy się czas - tłumaczy Kupka. - Wymieniamy tylko raporty, podając numer łączności i siłę sygnału. Musimy też zanotować datę i czas przeprowadzonej łączności oraz rodzaj emisji.

Udział w zawodach to przygoda dla każdego operatora.

- Na jednym paśmie jest dwieście, trzysta stacji. Jak tu usłyszeć tę jedną? Trzeba mieć dobry słuch, być bardzo dokładnym i cierpliwym - podkreśla Urbańczyk.

Każdy operator najpierw był "nasłuchowcem". Potem zostaje się nadawcą. Amatorskiej radiostacji nie można używać bez zezwolenia. Wiedzę krotkofalarską zdobywa się na kursach organizowanych przez kluby i oddziały Polskiego Związku Krótkofalowców. Końcowym etapem jest egzamin.

- Pamiętam, jak pierwszy raz połączyłem się z Ameryką przez samodzielnie zbudowany odbiornik. Jaka to była radość! Naciskam klucz w Radzionkowie i słyszę Amerykę - wspomina Kupka. - Kiedyś zainteresowanie krótkofalarstwem było większe. Nie było internetu, anten satelitarnych. A przecież to, że posługujemy się telefonami komórkowymi, w dużej mierze zawdzięczamy krótkofalowcom. To oni przecierali pierwsze szlaki połączeń bezprzewodowych. Może dzisiaj uda nam się zainteresować młodzież takim sposobem nawiązywania łączności ze światem.

Drzwi klubowej radiostacji otwarte były przez całą dobę. Każdy mógł kibicować krótkofalowcom.

- Ta wizyta jest dla mnie podróżą w kosmos. Kosmiczny jest sprzęt i zasady jego działania. Kosmiczny jest język, którym posługują się krótkofalowcy - stwierdził Tomek, jeden z odwiedzających klub.

W chwili nawiązania łączności Andrzej Pelczar nie jest już Andrzejem Pelczarem, ale SP9 ADU. Sam klub nazywa się SP9 KRT. Kto nie zna języka obcego, rozmowę prowadzi slangiem amatorskim.

- To hobby bardzo rozwija. Uczymy się języków obcych, geografii, elektroniki. Mamy przyjaciół na całym świecie.
Żeby być krótkofalowcem, trzeba przede wszystkim kochać ludzi - twierdzi Urbańczyk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piekaryslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto