Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

UFO w Piekarach Śląskich. Marian Grzegorz Gerlich rozmawiał z mieszkańcami

Grażyna Kuźnik
Książka znanego etnografa dowodzi, że UFO często nawiedzało Piekary Śląskie

Specjaliści od UFO twierdzą, że przelot meteoru nad Uralem spowodował wysyp Niezidentyfikowanych Obiektów Latających. Ostrzegają, że w związku z tym pojawi się w okolicy wielu dziwnych, kosmicznych gości. Mieszkańcy Czelabińska już się boją najazdu obcych, ale w Piekarach Śląskich takie spotkania to nic nowego. Kilka lat temu cała Polska mówiła o UFO, które w odciskało tu kręgi w zbożu. Potem na portalach obserwatorów UFO dyskutowano o żółtych, świecących kulach pojawiających się na piekarskim niebie.

O tym, że dziwne zjawiska lub zjawy często nawiedzają Piekary, dobrze wiedzą etnografowie. Marian Grzegorz Gerlich, znany folklorysta i antropolog kultury, w swojej książce Strachy. W kręgu dawnych śląskich wierzeń" ( Katowice 1989 ) chętnie korzysta z opowieści mieszkańców Piekar Śląskich. A mają oni dużo do powiedzenia o tym, co ich spotkało ze strony istot nieznanego pochodzenia.

Bo kogóż to spotkała Maria K. urodzona w 1908 roku w Piekarach Śląskich jak nie obcego? Badacz cytuje jej opowieść:"Jo roz chodziła z moją kuzynką po ulicy. Słabo była, bo co dopiero po chorobie. Naroz taki jeden pyto sie nos o jedna rodzina, co to miała mieszkać niedaleko. To jo mu padom, że takich nie znom i że tacy sam nie mieszkajom. Ślypia mioł jak zmora. My jeszcze do dom nie zaszły, a kuzynka już dość miała, bo to było od niego".
Autor tłumaczy, że zdaniem miejscowych, spotkania z obcymi nigdy nie należą do bezpiecznych. Mają nienaturalne sposoby na to, żeby zaszkodzić ludziom, co można poznać po ich oczach. Przyjmują też różne postacie. A kogo obcy wybierali do kontaktu? Czytamy, że najczęściej osoby wyróżniające się urodą.

Elżbieta B., urodzona w 1926 w Piekarach Śląskich, opowiadała badaczowi historię ze swojej młodości: "My szli wtedy wszyscy Kalwaryjską ulicą na wierch i cało rodzina sie śmioła. Ludzi wtedy było wiela i my mijali tako staro jedna baba. Cofli my sie jej z drogi, a jo sie obróciła za niom, bo żech czuła, jakby sie kto na mie spoglądoł. A to łona była. I mie trzy dni potym morzyło...". Ale nie tylko panny były narażone na taki kontakt. "Silny chłop, jak mioł pecha, to tyż się nie uratowoł. Nic takiemu nie pomogło".

Piekarzanie opowiadali, że obcego o urocznych oczach można było spotkać wszędzie: na ulicy, koło familoka, na poczcie, w pobliżu kościoła. Tylko jednego miejsca stanowczo unikał - kopalni i huty. Widocznie przemysł śląski nie mógł przybysza powalić swoją technologią, więc nawet tam nie zaglądał. Ale obcy był ciekaw zwyczajnego życia. Podsłuchiwał, o czym ludzie rozmawiają.

Gertruda A. urodzona w 1900 roku w Piekarach Śląskich, pamiętałała taką historię: "My szły wtedy z matką i siostrami. Naroz godo moja siostra, że coś leci za nami. Nic nie widzymy, ino słyszymy, jakby jaki srogi ptak lecioł i jeszcze wiater słyszymy. Jo już miała dość. To my zaczły sie łoglądać. Stowomy i to przestało, i już się potym nie pokozoł".

Piekarzanie wiedzieli, że takimi spotkaniami nie ma co się chwalić. Lepiej udawać, że nic się nie stało. W sprawie niegodnych zaufania obcych radzili: "Ale po co ło tym godać. Człowiek się cieszy, planuje, a nagle benc, i pieron wszystko wzioł".

Grażyna Kuźnik

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piekaryslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto