Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo Róży K. wstrząsnęło mieszkańcami Piekar Śląskich. Była torturowana i uderzana obuchem siekiery w głowę

Katarzyna Kapusta-Gruchlik
Katarzyna Kapusta-Gruchlik
fot. Patryk Drabek/ Iwona Makarska
Piekary Śląskie, ulica Paderewskiego w psarskiej dzielnicy Kozłowa Góra. To tu w nocy z 13 na 14 kwietnia doszło do brutalnego zabójstwa 68-letniej Róży K.. Kobieta była bita obuchem siekiery po głowie, doznała wstrząśnienia mózgu. Skrępowano jej nogi i ręce. Przywiązaną, z głową na poduszce, ledwie żywą zostawiono na pastwę losu. Przyczyną śmierci kobiety były urazy głowy i uduszenie... jej własnymi wymiocinami. Kilka godzin po zgłoszeniu zabójstwa, 16 kwietnia 2016 roku, kryminalni zatrzymali 15-letnią Weronikę G. i 25-letniego Pawła D., mieszkańców Tarnowskich Gór.

Pojechaliśmy autobusem nr 5, wsiadając przy ulicy Nakielskiej w Tarnowskich Górach. W Kozłowej Górze (dzielnicy Piekar Śląskich - dop. red.) byliśmy około godziny 23 . (…) To mogły być 3 lub 4 uderzenia. Kazałem jej się odsunąć, a w pewnym momencie nawet odepchnąłem – mówił w trakcie procesu Paweł D. Do mieszkania 68-letniej pani Róży, włamał się przez okienko w piwnicy. Twierdził, że zabrał ze sobą siekierę, ponieważ bał się psa, który mógłby go zaatakować. Przyznał jednak, że czworonóg był bardzo mały. Przez wiele miesięcy brał narkotyki i dopalacze, a także pił. Pani Róża udusiła się własnymi wymiocinami, skrępowana i przywiązana do łóżka. Kilka godzin po odnalezieniu jej ciała, policja zatrzymała 15-letnią Weronikę G. i 25-letniego Pawła D. Prokuratura oskarżyła ich o zabójstwo kobiety.

Zabójstwo w Kozłowej Górze. Jak to się stało?

Kozłowa Góra, dzielnica Piekar Śląskich. To tu przy ulicy Paderewskiego mieszkała pani Róża. 68-latka nie wadziła nikomu. Zawsze miła i życzliwa. Opiekowała się swoją niepełnosprawną siostrzenicą, która jak się później okazało – była świadkiem zbrodni. Mieszkańcy piekarskiej dzielnicy do tej pory nie mogą się otrząsnąć z tragedii, która wydarzyła się w kwietniu 2016 roku.

- Jak to się mogło stać? Tutaj nigdy nie było żadnych włamań, a co dopiero zabójstw - mówią sąsiedzi. - Pani Róża była taka miła, zawsze zadbana - wspominają inni.

- Jestem po trzech zawałach, bardzo przeżywam to, co się stało. Mieszkamy w małej miejscowości, wszyscy się tu dobrze znamy. To szok – mówiła w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim tuż po zdarzeniu Barbara Bacik. Jak podkreślała wówczas Krystyna Mrozek, było to ogromne nieszczęście. Kilka miesięcy wcześniej zmarł mąż pani Róży.

16 kwietnia 20216 roku, ciało 68-letniej Róży K. znalazła osoba spokrewniona z kobietą. Nie było kontaktu z panią Różą. To wydało się rodzinie wystarczająco dziwne. Gdy pod dom dotarł krewny kobiety, zaskoczyło go milczenie i brak odzewu. Gdy wszedł do domu, zobaczył skrępowaną, przywiązaną do łóżka 68- latkę. Kobieta nie żyła. Na miejsce miejsce zbrodni błyskawicznie zostali skierowani policjanci wydziału kryminalnego oraz technicy kryminalistyki, którzy przeprowadzili szczegółowe oględziny. Już kilka godzin później policjanci zatrzymali 15 – letnią Weronikę G. i 25 letniego Paweł D., oboje mieszkali w Tarnowskich Górach. Śledztwo ruszyło.

- Denatka miała obrażenia głowy, mundurowi zabezpieczyli też ślady plądrowania pomieszczeń. Wiemy, że ofiara znała podejrzanego mężczyznę – komentowała na gorąco asp. Dagmara Wawrzyniak, wówczas rzecznik piekarskiej Komendy Miejskiej Policji.

- Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa z rozbojem i został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. W przeszłości był już karany – mówiła w rozmowie z dziennikarzami prokurator Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Wobec 15-latki sędzia Sądu Rodzinnego i Nieletnich, wydał decyzję o umieszczeniu jej w schronisku dla nieletnich na trzy miesiące.

Sprawą zajmował się prokurator Grzegorza Kisiela z środka zamiejscowego Prokuratury Rejonowej w Tarnowskich Górach z siedzibą w Piekarach Śląskich. Według nieoficjalnych informacji, jakie pojawiały się na początku śledztwa, sprawcy żądali pieniędzy od kobiety. Ta ich jednak nie miała, dlatego torturowano ją w bestialski sposób.

21 kwietnia 2016 roku odbyła się wizja lokalna z udziałem Pawła D., mieszkańcy obserwowali czynności prowadzone przez policję. Sekcja zwłok wykazała, że 68-letnia kobieta miała liczne obrażenia głowy, wskutek których dostała wstrząśnienia mózgu. Kobieta zmarła skrępowana i przywiązana, udusiła się własnymi wymiocinami. Zlecono także dodatkowe badania histopatologiczne – informowała prokurator Smorczewska, tuż po wynikach sekcji zwłok 68-latki.
Śledczy ustalili także, że do brutalnego zabójstwa doszło w nocy z 13 na 14 kwietnia 2016 roku.

Po roku wyszła na wolność

Po roku od makabrycznej zbrodni na mieszkańców Piekar Śląskich, gruchnęła wiadomość „ Weronika G.” opuściła schronisko dla nieletnich. Taką decyzję wydał Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach (konkretnie: Wydział III Rodzinny i Nieletnich). Pobyt w schronisku dla nieletnich był dla nastolatki formą tymczasowego aresztu dla osób, które nie ukończyły 21. roku życia. Zgodnie z ustawą, nieletni podejrzani o dokonanie czynu karalnego bądź przestępstwa nie mogą tam przebywać dłużej niż rok. Sprawa była szczególnie bulwersująca, chodziło przecież o brutalne zabójstwo, o które była podejrzana Weronika G.

Dlaczego nie odpowiada jako osoba dorosła, tylko nieletnia, skoro występują warunki, które decydują o tym, że mogłaby ponieść odpowiedzialność karną? 18 kwietnia 2016 roku Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach wszczął w stosunku do Weroniki G. (wówczas jeszcze 15-letniej) postępowanie o czyn karalny i umieścił ją w schronisku dla nieletnich w Zawierciu – na trzy miesiące, ale okres jej pobytu był trzykrotnie przedłużany. Już 30 września sąd przekazał sprawę prokuratorowi rejonowemu w Tarnowskich Górach, ale po zażaleniu obrońcy Weroniki G. Sąd Okręgowy w Gliwicach uchylił to postanowienie (10 stycznia). Sąd stwierdził, że nie ma podstaw do tego, by sprawa została przekazana prokuratorowi, ponieważ „właściwości i warunki osobiste nieletniej nie przemawiają za pociągnięciem jej do odpowiedzialności karnej”. Jak ustalili wówczas dziennikarze Dziennika Zachodniego, uzależniona od narkotyków dziewczyna, miała trafić do młodzieżowego ośrodka wychowawczego. Nim to jednak nastąpiło, przebywała w domu Sąd zastosował wobec niej środek wychowawczy – nadzór kuratora sądowego.
– Kurator może okazać się niewystarczający. Można było zastosować inne środki, a nieletnia mogła trafić np. na odwyk – mówił nam jeden ze śląskich prawników.

– Taka jest decyzja sądu, a ja mogę powiedzieć tylko tyle: w związku z tym, że ta nieletnia opuściła placówkę pojawiło się mnóstwo kontrowersji. Zwłaszcza jeśli chodzi o to, jak zareagowały nasze wychowanki, które mówią o wielkiej niesprawiedliwości – podkreślał wówczas Robert Kleszcz,dyrektor Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich w Zawierciu.

– Dla nas, jako kadry wychowawców terapeutów, jest to wyjątkowo trudna sytuacja, ponieważ wszelkie wartości i normy społeczne, które staramy się wpoić naszym wychowankom, zostały podważone. Trudno tłumaczyć, że należy postępować zgodnie z normami społecznymi i mówić, że za pewne czyny trzeba ponieść odpowiedzialność, skoro wychowanki same widzą, że nieletnia podejrzana o zabójstwo jest zwalniana do domu, a one przebywają w zakładzie poprawczym za czyny o dużo niższej szkodliwości społecznej – podsumował Robert Kleszcz.

Sześć tygodni na wolności. Dyscyplinarki dla sędziego nie będzie

Weronika po decyzji sądu przez półtora miesiąca cieszyła się wolnością. Zwolniono ją ze schroniska dla nieletnich, choć w szczególnych przypadkach można przedłużyć tam pobyt. miała trafić do młodzieżowego ośrodka wychowawczego, ale nie było miejsc. Wróciła więc do domu i korzystała z życia, pod nadzorem kuratora sądowego. W internecie można było znaleźć zdjęcia uśmiechniętej nastolatki bawiącej się w dyskotece. Po interwencji Dziennika Zachodniego, sprawą zajęło się Ministerstwo Sprawiedliwości. 14 kwietnia 2017 roku minister sprawiedliwości zażądał, podjęcia czynności dyscyplinarnych wobec sędziego Adama Skowrona. Zwrócił się w tej sprawie do zastępcy rzecznika dyscyplinarnego w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach. Odmówiono jednak wszczęcia postępowania. Sędzie Skowron sprawy nie komentował.

Prokuratura chciała wspólnego śledztwa
Ośrodek zamiejscowy Prokuratury Rejonowej w Tarnowskich Górach (w Piekarach Śląskich) skierował do Sądu Okręgowego w Gliwicach akt oskarżenia przeciwko Pawłowi D. W trakcie postępowania ustalono, że zarówno on, jak i nieletnia Weronika G. są sprawcami zabójstwa.

D., w trakcie przesłuchania w charakterze podejrzanego, przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i ze szczegółami opisał przebieg zdarzenia oraz rolę nieletniej

- Z uzyskanej opinii biegłych z zakresu psychiatrii wynika, że podejrzany - dokonując zarzucanych mu czynów - był pod wpływem środków odurzających, od których jest uzależniony. Biegli nie stwierdzili natomiast, by jego poczytalność w chwili czynu była zniesiona lub ograniczona - poinformowała prokuratura.

Prokurator zwrócił się do Sądu Rodzinnego o przekazanie prokuraturze sprawy nieletniej. 30 września 2016 roku sąd przekazał sprawę prokuratorowi rejonowemu w Tarnowskich Górach, ale po zażaleniu obrońcy Weroniki G. Sąd Okręgowy w Gliwicach uchylił to postanowienie 10 stycznia 2017 roku. Sędzia stwierdził, że nie ma podstaw, by sprawa została przekazana prokuratorowi, ponieważ „właściwości i warunki osobiste nieletniej nie przemawiają za pociągnięciem jej do odpowiedzialności karnej”.

Proces

Proces Pawła D. ruszył w 2017 roku. Mężczyzna w trakcie procesu nie składał wyjaśnień, dopowiadał jednak na pytania sędziego. D. twierdził, że to Weronika G. zadała śmiertelne ciosy obuchem siekiery pani Róży. On przyznał się jedynie do włamania i kradzieży. Akt oskarżenia odczytywał prokurator Marcin Bąk z ośrodka zamiejscowego Prokuratury Rejonowej w Tarnowskich Górach z siedzibą w Piekarach Śląskich. Paweł D. został oskarżony o to, że w nocy z 13 na 14 kwietnia 2016 roku, w domu przy ulicy Paderewskiego w Piekarach Śląskich, działając wspólnie i w porozumieniu z nieletnią Weroniką G., zamordował Różę K. Sprawcy skrępowali jej ręce i nogi oraz uderzali w głowę obuchem siekiery. Następnie zostawili ją leżącą na brzuchu, a jej głowa przylegała do poduszki. Ukradli biżuterię i pieniądze.

- Przyznaję się do włamania i kradzieży, a nie do zabójstwa - podkreślał Paweł D. Kto zatem uderzał Różę K. obuchem siekiery w głowę? - Weronika G. - odparł oskarżony. W trakcie postępowania D. przyznał jednak, że przez pewien czas nocował w domu... Róży K. razem z jej wnuczką, Wiktorią.

Zabójstwo

- Przed Wielkanocą siedzieliśmy razem i zażywaliśmy narkotyki. Podczas rozmowy Wiktoria powiedziała, że to nie byłby zły pomysł, by okraść babcię - mówił D. Ze słów oskarżonego wynikało, że planował kradzież wspólnie z wnuczką zamordowanej kobiety. Plan był taki, że Paweł D. miał przyjechać w nocy autobusem do domu, w którym nocowała Wiktoria K. Paweł D. miał zabrać pieniądze i biżuterię, a następnie uciec. Wnuczka miała powiedzieć wtedy, że ktoś włamał się do domu. Następnie oboje spotkali się z Weroniką G., która przywiozła im narkotyki. To właśnie z nią D. spędzał ostatnie godziny przed tragedią. Zapytał ją, czy pojedzie z nim do babci Wiktorii. Zgodziła się.

- Pojechaliśmy autobusem nr 5, wsiadając przy ulicy Nakielskiej w Tarnowskich Górach. W Kozłowej Górze (dzielnicy Piekar Śląskich - dop. red.) byliśmy około godziny 23 - mówił oskarżony.

D. włamał się do domu przez okienko w piwnicy. Twierdził, że zabrał ze sobą siekierę, ponieważ bał się psa, który mógłby go zaatakować. Przyznał jednak, że czworonóg był bardzo mały. Dopytywany o to podczas rozprawy odpowiedział, że od wielu miesięcy brał narkotyki i dopalacze oraz spożywał alkohol, przez co jego działania nie były racjonalne.

D. ze szczegółami opisywał, jak krępowana była Róża K. i jak Weronika G. uderzała ją w głowę obuchem siekiery.
- To mogły być 3 lub 4 uderzenia. Kazałem jej się odsunąć, a w pewnym momencie nawet odepchnąłem - mówił oskarżony.
Dodał również, że był przerażony, gdy usłyszał „ciężki oddech Róży K. i charczenie”. Po zabójstwie Paweł D. i Weronika G. pojechali taksówką do „Zbyszka z Tarnowskich Gór”. W jego mieszkaniu imprezowali. Później D. szybko zamienił łup na pieniądze, odwiedzając złotnika i lombard. Pozyskane w ten sposób środki były przeznaczane m.in. na alkohol i narkotyki. Wkrótce D. dowiedział się, że szuka go policja.

Dlaczego mężczyzna najpierw się przyznał, a potem zmienił zdanie? - Weronika wystraszyła się i powiedziałem jej, że wszystko wezmę na siebie. Kiedy zatrzymała mnie policja, to przyznałem się do winy. Kłamałem. Później rozmawiałem z policjantami i powiedzieli mi, żebym nie „ściemniał” - tłumaczył Paweł D.

Sąd 19 czerwca 2018 roku, skazał Pawła D. na 25 lat więzienia za zabójstwo Róży K. O warunkowe zwolnienie będzie mógł ubiegać się najwcześniej po 20 latach. Prokurator wnioskował o dożywocie (z możliwością warunkowego zwolnienia po 25 latach), a obrońca oskarżonego chciał, by zmienić kwalifikację prawną na rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia w związku z nieumyślnym spowodowaniem śmierci.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na piekaryslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto