4 z 7
Poprzednie
Następne
OSP w Piekarach Śląskich. To byli strażacy! [ZDJĘCIA]
- Mieszkaliśmy na ul. Wigury. Telefony alarmowe zawsze dzwoniły do nas do domu. Kiedy mama, którą wszyscy zawsze nazywali zastępcą naczelnika, odbierała informację o pożarze, ja natychmiast biegłem do prezydium, by uruchomiono syrenę. Potem dobiegałem do strażnicy i wyjeżdżaliśmy gasić ogień - wspomina pan Jerzy. Strażacy, używając jedynie wody z beczkowozów i pękających węży gumowo-parcianych, w kombinezonach z Huty Cynku "Waryński" musieli stawiać czoła niejednemu pożarowi. Stale w płomieniach stawał Zakład Materiałów Izolacyjnych w Szarleju - do jego gaszenia strażacy ciągnęli wodę z Szarlejki. Wielki pożar wybuchł kiedyś też na tyłach Domu Spokojnej Starości w Piekarach, który prowadziły siostry boromeuszki.