Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Irzeńska: Podróż życia jeszcze przede mną

PSZ
Fot. mat. prasowe
Piekarzanka Katarzyna Irzeńska opowiada o wyprawie do Azji i spotkanych ludziach, jak również o biedzie, która stała się "atrakcją" turystyczną.

Podróż za jeden uśmiech?
Taką była podróż na Sri Lankę. Od tego wszystko się zaczęło mimo , że już wcześniej wyjeżdżałam w jakieś inne miejsca. Najwięcej jednak nauczyłam się podczas tej podróży. Otworzyły mi się oczy na wiele spraw. Zrozumiałam, że jadąc w zupełnie nieznane mi miejsce, mogę doświadczyć czegoś zupełnie innego w stosunku do tego, co mam na co dzień.

By podróżować, trzeba być otwartym, zmienić swoje postrzeganie świata i nie zamykać się w jednym schemacie. Inaczej może nam grozić by twarde zderzenie z inną kulturą i rzeczywistością?
Jeżeli mamy w sobie jakąś wewnętrzną blokadę, to często nie możemy zrobić kroku dalej. No bo jak z kimś porozmawiać , by poznać jego kulturę, religię, jeśli nie wejdziemy mu niemal dosłownie z butami do domu? Nie da się czegoś doświadczyć, będąc odizolowanym od świata. Ta otwartość jest bardzo potrzebna. Nie boję się do nikogo odezwać , tym bardziej, że z natury jestem bardzo ciekawska. Dzięki temu mogę wszystkiego po trochu spróbować, poznać, porozmawiać z ludźmi lub po prostu obserwować.

Jak wyglądały pierwsze podróże?
To były takie organizowane przez biura podróży, w czasie których człowiek się wyrywałby coś pozwiedzać. Wtedy włączyła mi się żarówka, że nie do końca podoba mi się taka forma podróżowania. Stąd też, być może zabrzmi to banalnie, pojechałam z nieznanymi mi ludźmi, by pozwiedzać Berlin. Tam dopiero przekonałam się, że podróżowanie to jest to, czym chcę oddychać - takie zwiedzanie na własną rękę.

To będzie więc pewnie banalne pytanie, ale co jest fajnego w podróżowaniu, że aż tak wiele osób to robi?
Możliwość otwarcia szerzej oczu. Podróżując w różne miejsca, nie tylko po Europie czy nawet Polsce, ale też po Azji, muszę się nauczyć bycia elastyczną by dostosować się do warunków panujących w danym kraju. Podróżowanie otwiera nam wiele takich horyzontów, o których wcześniej nie myśleliśmy. Jak już je mamy otwarte, to szukamy kolejnych, bo też z różnych perspektyw możemy doznawać rzeczy, których na co dzień nie spotykamy. Bo przecież w każdej chwili, w czasie takiej podróży, możemy spotkać kogoś, kto może na nas wpłynąć zwykłą rozmową czy gestem i odwrotnie.

Gdzie zaznałaś właśnie takich emocji?
Pamiętam sytuację na Sri Lance. Jechałam wtedy pociągiem. Spotkałam w nim kobietę, która mogła mieć nawet około 100 lat. Przysiadła się obok mnie i gestem pokazała, że jest głodna. Sama wtedy głodowałam i miałam ostatnią kanapkę, ale i tak się z nią podzieliłam. Obok byli turyści z Japonii, którzy na przemian ją fotografowali i wciskali słodycze, albo robili sobie z nią zdjęcia. To wyglądało strasznie. W pewnym momencie kobieta gestem skierowanym do mnie pokazała, że też mogę sobie zrobić z nią zdjęcie za tę kanapkę. Odsunęłam jej rękę i dałam do zrozumienia, że nie oczekuję od niej nic w zamian.

Przygnębiający obrazek... Często napotykałaś na takie sytuacje?
Na każdym kroku tak naprawdę możemy się z tym spotkać. Z racji tego, że mieszkamy w Europie, w innych częściach świata czyjeś nieszczęście wzbudza zainteresowanie. Widziałam niejednokrotnie, jak turyści fotografowali się z biedniejszą częścią społeczeństwa, by tylko pokazać, że komuś pomagają. Dla mnie to często był straszny obrazek.

Można powiedzieć, że bieda stała się swoistą „atrakcją” turystyczną?
To jest bardzo poważne określenie, ale niestety wydaje mi się, że tak jest. Widać to w świecie celebrytów, którzy często tworzą taki kontrast i pokazują, że jako bogacze dają coś biednemu. Jestem przeciwna takim zachowaniom. Kiedy podróżuję, staram się być całą sobą neutralna - nie pokazywać, że jestem z teoretycznie bogatszego kraju, aby tubylec mógł zrobić ze mną co chce i zedrzeć każdego dolara. Raczej chcę, aby traktowano mnie, tak jak traktują samych siebie. By dawali mi np. swoje produkty w takiej samej cenie, za jaką sami je kupują. Często zdarzało się, że właśnie dzięki takiemu zachowaniu ludzie byli wobec nas w porządku, tak jak my wobec nich. Ale faktycznie ta bieda, jaką można spotkać jest czymś, co przyciąga, ale w tym negatywnym sensie- by się po prostu pokazać, jakim to się nie jest.

Jak ważne jest to, aby wytworzyć normalne relacje z tubylcami. Czy to jest możliwe?
Przy takich krótkich wyjazdach jest to ciężkie. Nie da się doprowadzić do sytuacji, w której np. będąc w Wietnamie zachowujemy się i żyjemy jak Wietnamczycy. Ale trzeba być w relacjach z nimi po prostu sobą. Rozmawiać o tych samych sprawach, o jakich rozmawiamy ze swoimi znajomymi, o pracy, domu, rodzinie. Spróbować z nimi najprostszego dialogu. Zamiast tego często jest tak, że turyści próbują się wywyższać, pokazać że są majętni, że mogą więcej. Warto próbować być sobą, bo nie sztuką jest pokazanie, że jest się z kraju bogatszego.

Wolisz podróżować całkiem sama, czy w towarzystwie?
Z kimś, choć niektórzy twierdzą, że podróżowanie z drugą osobą może być uciążliwe. Ja mam różne momenty, także takie, kiedy potrzebuję pojechać gdzieś sama i się wyciszyć. Ale nawet wtedy znajduję na miejscu inną grupę ludzi, z którą potem zwiedzam kraj. Ten drugi człowiek jest mi jednak zawsze potrzebny.

Dlaczego Azja jest dziś tak popularnym kierunkiem?
Nie ma co się tutaj oszukiwać - ceny są konkurencyjne. Do Azji możemy się dostać naprawdę tanio, a na miejscu też przecież nie jest drogo. Mnie osobiście ten kontynent fascynował od dzieciństwa. Azja jest bardzo różnorodna. Możemy się tam spotkać z wieloma kontrastami. Ta różnorodność religii, kultury czy nawet potraw, po prostu ciekawi. Tam każdy podróżnik może znaleźć coś dla siebie.

Odbyłaś już swoją podróż marzeń?
Chyba nie, a nie potrafię powiedzieć, co dla mnie taką podróżą jest. Za każdym razem jak wracam z danego kraju to mam wrażenie, że to była właśnie moja podróż życia. A przecież wiem, że za rok znów gdzieś pojadę i pewnie będzie jeszcze większe „wow”. Ważną podróżą była dla mnie wyprawa do Gruzji. Po powrocie stamtąd miałam - nawet nie wiem jak to nazwać... Kobiety mają depresję poporodową, a ja miałam wtedy depresję popodróżniczą (śmiech).

Dlaczego?
Bo tam życie na co dzień wygląda zupełnie inaczej. W Gruzji każdy dla siebie jest bratem i siostrą. Oni są bardzo wyluzowani. Wstajesz rano i... „dzień się dzieje”, a ty się temu poddajesz. Byłam tam co prawda niezbyt długo, ale każdy spędzony tam dzień był zupełnie inny od poprzedniego. Nie było żadnych problemów z dojazdem, bo każdy pomagał jak mógł. Nawet jeśli znalazłeś się w punkcie bez wyjścia to i tak zawsze znalazło się wyjście. Wkręciłam się mocno w ten świat, przez co potem nie potrafiłam wskoczyć w moją codzienność tutaj, na Śląsku.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na piekaryslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto